Tak jak kilkanaście dni temu w dormitorium Huncwotów Syriusz z Jamesem spali razem ponownie się przytulając i śniąc o różowych czy jakiś innych światach. Remus z Peterem spali na krańcach łóżka Lunatyka, Dorcas spokojnie sobie pochrapywała, a Mii śniły się ciche koszmary. O wiele ciekawiej było na łóżku Ethana, gdzie Meadowes spał razem z siostrą Pottera. Deska dzieląca ich, w środku nocy, znalazła się na podłodze, a oni sami byli do siebie przytuleni. I żadne z nich się nie obudziło zaalarmowane nagłym przypływem ciepła.
Zazwyczaj Rose śniły się koszmary. Z reguły takie, w których nie mogła się ruszyć i nic powiedzieć, patrząc jak coś próbuje ją zabić. A Ethan śnił o tym co zawsze tylko, że było to coś o wiele bardziej realnego. Oczywiście, że nawet we śnie czytał książki! Chłopak się poruszył i obudził tym brunetkę.
- Jezus! - jęknęła Rosalie i prawie spadła z łóżka.
W ostatniej chwili Ethan złapał ją za rękę i wciągnął na łóżko.
- Wszystko w porządku? - zapytał lekko zaskoczony Meadowes.
- Nie wiem - odpowiedziała nie patrząc mu w oczy.
- A gdzie ta deska? - zagadną Ethan.
Potter usiadła gwałtownie na łóżku i wyjrzała za kotarę. Oczywiście! Kawałek drewna leżał na środku sypialni. Kiedy odwróciła się w stronę Ethana ten usiadł blisko. Zbyt blisko.
- Chyba nie powinniśmy - szepnęła kokieteryjnie.
- Może i nie.
- Ethan... - chciała coś powiedzieć, ale położył jej palec na ustach.
Zbliżyli się do siebie i zetknęli czołami. Ethan nachylił się i pocałował ją z początku lekko. Było w tym coś niesamowitego, że dziewczyna pogłębiła pocałunek. Po sekundzie leżała na łóżku, a nad nią Meadowes. W Rosalie szalały emocje od euforii po podniecenie. Ale nie seksualne tylko trochę inne. Takie bardziej jak przed nowym doświadczeniem. Chłopak czuł to samo.
- Zaraz się obudzą - powiedziała cicho Rose między pocałunkami.
- Masz rację - uśmiechnął się brunet i delikatnie zakończył pocałunek.
- Podejrzewam, że nigdy wcześniej się tak nie całowałeś - mruknęła.
- Całowałem się tylko raz. Z tobą. Podczas gry w butelkę. Byłaś już wstawiona - wyjaśnił.
- Nic dziwnego, że tego nie pamiętam - zmarszczyła brwi - wiesz, co się stanie, kiedy James się dowie?
- Nie za bardzo.
- Mojego ostatniego chłopaka, za to, że migdalił się z inną walną prosto w twarz, tym samym podbijając mu oko i łamiąc nos.
- Auć.
- Ale ciebie raczej nie uderzy - uśmiechnęła się szeroko - porozmawiam z nim w czasie śniadania - pocałowała go w policzek.
- Co przez to mam rozumieć?
- To nie chcesz być ze mną, kotku?
- Chcę! Jasne, że chcę!
- To idę budzić Jamie'ego. Jamie! - zaszczebiotała - śniadanko!
Tim właśnie wszedł do Wielkiej Sali. Nie spodziewał się tam Potterów. Chciał do nich podejść, ale powstrzymał go wyraz twarzy Jamesa. Był trochę zły.
- Rosalie Doreo Potter! Jesteś nie możliwa! - krzyknął uradowany i bez cienia sarkazmu czy złości.
- Wiem. Każdy mi to mówi - westchnęła teatralnie.
- Ale jak to możliwe, że ty razem z kimś, kto nie lubi imprez?
- Też się nad tym zastanawiam. Ale muszę przyznać, że jest przystojny.
- Błagam. Nie mów mi o tym. Ale chcę wiedzieć, całowaliście się?
- Jamesie Charlusie Potter! Jak śmiesz!
- Oj no dobra! Wybacz mi. Ale muszę martwić się o ciebie. Jesteś przecież moją młodszą siostrzyczką.
- Taa. Tylko o kilkanaście minut.
Tim uśmiechnął się słabo. Ucieszył się, że jego nowa koleżanka znalazła miłość. Choć liczył, że to on nią będzie. No cóż... nie będzie się bił, bo może przestać go lubić. Niezwykle zadowolony z siebie usiadł przy stole Krukonów i nałożył sobie parówek.
Peter czekał na swoją dziewczynę. Gdy tylko ukazała mu się wyszczerzył na nią oczy. Mimo tego, że było ubrana standardowo w dżinsy i sweter wyglądała zachwycająco.
- Witaj, skarbie - pocałował ją słodko w usta.
- Hej - odwzajemniła pocałunek.
- Wybierzesz się ze mną przed świętami do Hogsmeade?
- Czy to nie za wcześnie? - zachichotała.
- Nie chcę, aby ktoś inny cię zaprosił przede mną - oznajmił poważnie.
- Oj, głuptasie! Z nikim innym bym nie poszła. Przecież to ty jesteś moim chłopakiem - pocałował go w nos - idziemy na śniadanie?
- Jak sobie życzysz, Monico.
Zazwyczaj Rose śniły się koszmary. Z reguły takie, w których nie mogła się ruszyć i nic powiedzieć, patrząc jak coś próbuje ją zabić. A Ethan śnił o tym co zawsze tylko, że było to coś o wiele bardziej realnego. Oczywiście, że nawet we śnie czytał książki! Chłopak się poruszył i obudził tym brunetkę.
- Jezus! - jęknęła Rosalie i prawie spadła z łóżka.
W ostatniej chwili Ethan złapał ją za rękę i wciągnął na łóżko.
- Wszystko w porządku? - zapytał lekko zaskoczony Meadowes.
- Nie wiem - odpowiedziała nie patrząc mu w oczy.
- A gdzie ta deska? - zagadną Ethan.
Potter usiadła gwałtownie na łóżku i wyjrzała za kotarę. Oczywiście! Kawałek drewna leżał na środku sypialni. Kiedy odwróciła się w stronę Ethana ten usiadł blisko. Zbyt blisko.
- Chyba nie powinniśmy - szepnęła kokieteryjnie.
- Może i nie.
- Ethan... - chciała coś powiedzieć, ale położył jej palec na ustach.
Zbliżyli się do siebie i zetknęli czołami. Ethan nachylił się i pocałował ją z początku lekko. Było w tym coś niesamowitego, że dziewczyna pogłębiła pocałunek. Po sekundzie leżała na łóżku, a nad nią Meadowes. W Rosalie szalały emocje od euforii po podniecenie. Ale nie seksualne tylko trochę inne. Takie bardziej jak przed nowym doświadczeniem. Chłopak czuł to samo.
- Zaraz się obudzą - powiedziała cicho Rose między pocałunkami.
- Masz rację - uśmiechnął się brunet i delikatnie zakończył pocałunek.
- Podejrzewam, że nigdy wcześniej się tak nie całowałeś - mruknęła.
- Całowałem się tylko raz. Z tobą. Podczas gry w butelkę. Byłaś już wstawiona - wyjaśnił.
- Nic dziwnego, że tego nie pamiętam - zmarszczyła brwi - wiesz, co się stanie, kiedy James się dowie?
- Nie za bardzo.
- Mojego ostatniego chłopaka, za to, że migdalił się z inną walną prosto w twarz, tym samym podbijając mu oko i łamiąc nos.
- Auć.
- Ale ciebie raczej nie uderzy - uśmiechnęła się szeroko - porozmawiam z nim w czasie śniadania - pocałowała go w policzek.
- Co przez to mam rozumieć?
- To nie chcesz być ze mną, kotku?
- Chcę! Jasne, że chcę!
- To idę budzić Jamie'ego. Jamie! - zaszczebiotała - śniadanko!
Tim właśnie wszedł do Wielkiej Sali. Nie spodziewał się tam Potterów. Chciał do nich podejść, ale powstrzymał go wyraz twarzy Jamesa. Był trochę zły.
- Rosalie Doreo Potter! Jesteś nie możliwa! - krzyknął uradowany i bez cienia sarkazmu czy złości.
- Wiem. Każdy mi to mówi - westchnęła teatralnie.
- Ale jak to możliwe, że ty razem z kimś, kto nie lubi imprez?
- Też się nad tym zastanawiam. Ale muszę przyznać, że jest przystojny.
- Błagam. Nie mów mi o tym. Ale chcę wiedzieć, całowaliście się?
- Jamesie Charlusie Potter! Jak śmiesz!
- Oj no dobra! Wybacz mi. Ale muszę martwić się o ciebie. Jesteś przecież moją młodszą siostrzyczką.
- Taa. Tylko o kilkanaście minut.
Tim uśmiechnął się słabo. Ucieszył się, że jego nowa koleżanka znalazła miłość. Choć liczył, że to on nią będzie. No cóż... nie będzie się bił, bo może przestać go lubić. Niezwykle zadowolony z siebie usiadł przy stole Krukonów i nałożył sobie parówek.
Peter czekał na swoją dziewczynę. Gdy tylko ukazała mu się wyszczerzył na nią oczy. Mimo tego, że było ubrana standardowo w dżinsy i sweter wyglądała zachwycająco.
- Witaj, skarbie - pocałował ją słodko w usta.
- Hej - odwzajemniła pocałunek.
- Wybierzesz się ze mną przed świętami do Hogsmeade?
- Czy to nie za wcześnie? - zachichotała.
- Nie chcę, aby ktoś inny cię zaprosił przede mną - oznajmił poważnie.
- Oj, głuptasie! Z nikim innym bym nie poszła. Przecież to ty jesteś moim chłopakiem - pocałował go w nos - idziemy na śniadanie?
- Jak sobie życzysz, Monico.



____________________________________
Podoba się?
Podoba,podoba :)
OdpowiedzUsuńPodoba,podoba :)
OdpowiedzUsuń