- Co się stało? - zapytała Marta, jęcząc i pochlipując sarkastyczne.
- Nic.
- Ojojoj... Ktoś jest nie w humorze. Hihihi.
- Odwal się ode mnie! - krzyknęła wściekła.
Duch zaszlochał i zajęczał. Po czym zniknął w kanalizacji.
Smutna Gryfonka uderzyła pięścią w posadzę. Po chwili znowu pociekły jej łzy po policzkach.
Wszystko było gotowe. I to w stu i jeden procentach. Chłopcy ukryli się pod Niewidką i czekali...
Czekali dość długo, ale było warto. Smarkerus, zgodnie z oczekiwaniami Huncwotów, szedł lochami w stronę Wielkiej Sali na obiad. Ślizgon nie spodziewał się, że coś ma się stać...
Tuż przed wejściem na posiłek potknął się o coś (na bank niewidzialnego) i upadł na posadzkę, wcześniej zahaczając o jakąś dźwignię (także niewidzialną). Coś się na niego wylało. Coś co cuchnęło jak smarki. I było smarkami.
Nagle rozległy się śmiechy wszystkich uczniów będących w Wielkiej Sali jak i na korytarzu.
- Dobra robota chłopcy - zaśmiał się Syriusz kiedy tylko oddalili się miejsca "zbrodni".
- Bardzo, bardzo dobra - poparł go James.
Szybko pobiegli do biblioteki, aby mieć alibi. Tam czekał na nich Ethan z Peterem.
- I jak? - zapytał Meadowes bez żadnych emocji.
- Było świetnie. Wszyscy ryknęli śmiechem, a Smark jest w smarkach - zachichotał Rogacz.
- Ciszej tam - warknęła szeptem bibliotekarka.
- Ollie?
- Victoria? Czy coś się stało?
- Szkoda, że nie widziałeś Snape'a. Był cały w smarkach - zachichotała.
- Dobrze mu tak. Skoro dokuczał ci z powodu twojego pochodzenia, to się cieszę - wziął ją na kolana i pocałował w czoło - kocham cię Victorio Carter - tym razem pocałował ją w usta.
- Nie tutaj, gołąbeczki - westchnął teatralnie Tim.
- Timothy! Serio? - wykrzywił się Oliver.
- Dobrze wiecie, że nie lubię tak tak do mnie mówicie - rzucił z przekąsem.
- Oh... Zamknij się - dziewczyna rzuciła w niego poduszką.
Tim zaśmiał się, a po chwili dołączyła do niego zakochana dwójka.
Dumbledore nie zastanawiał się długo nad tym kto zrobił zamieszanie z Snape'em.
- I co z tym zrobimy - zapytała McGonagall.
- Nic, droga Minerwo. Nie mamy dowodów, a pani Pince i dwójka chłopców potwierdzają, że w tym czasie Huncwoci byli w bibliotece.
- Oni zawsze mają asa w rękawie.
- Kiedyś się potknął, zobaczysz - uśmiechnął się i zasiadł za biurkiem.
Wieczorem wszyscy Gryfoni siedzieli w Pokoju Wspólnym. Część odrabiała lekcje: jak Lily i Remus, część plotkowała: jak Mia i Dorcas, a jeszcze inni się wygłupiali: jak Syriusz, James i Peter.
Ci ostatni co rusz wybuchali śmiechem zwracając uwagę pozostałych uczniów. Kiedy ponownie zaczęli hałasować Lily podniosła wzrok na nich i rzuciła:
- Bądźcie ciszej.
- Ruda, wcale nie jesteśmy głośno - odparł Black.
- Nie wcale - powiedziała sarkastycznie.
- Uważaj, bo zmarszczek dostaniesz - odparował Łapa.
- Sam ich dostaniesz - walnęła go książką od zielarstwa.
A jako, że panna Evans była niezwykle dumna, wstała pozbierała swoje zadania i poszła do swojego dormitorium.
- Na serio powinniście być cicho - mruknął za książki Ethan (jak zwykle on czyta!~dop. autora).
Ale nikt go nie usłyszał w tej wrzawie. On także postanowił zaszyć się w sypialni.
- Dorcas! A może jednak Ethan nie jest twoim bratem tylko Lily? - krzyknął James.
- Chciałabym - odkrzyknęła.
- A co tam u twojej... - zaczął Syriusz
- Nawet nie kończ - warknął Potter - bo cię rozszarpię.
- Chyba na odwrót - wyszczerzył się.
James nie wytrzymał, po prostu wybuchł nie pohamowanym śmiechem. Wszyscy w Pokoju Wspólnym popatrzyli na niego jak na wariata, a ten nic sobie z tego nie robił. Nie obchodziła go opinia innych.
Huncwoci także dołączyli do niego, bo jako jedyni zrozumieli aluzję.
"Zemszczę się kiedyś na nich" - myślał Snape.
Był taki zły, że nie mógł się skupić na zadaniach, pomimo tego, że w Pokoju Wspólnym Slytherinu często było cicho.
- Severusie, o czym myślisz? - zapytał jeden z jego kolegów.
- Chciałbym się zemścić na Huncwotach.
- Chyba mam pewien pomysł...
- Chyba powinniśmy kończyć - zaczęła Dorcas po kolejnej partii Durnia.
- Daj spokój, Meadowes. Przecież jest fajnie - zaoponował Black.
- Ale ona ma rację. A tak w ogóle jutro szkoła - poparła koleżankę Mia.
- No i co z tego? - zapytał James.
- Jak się spóźnimy to odbiorą nam punkty - oznajmił Remus - więc ja mam zamiar iść pod prysznic, a potem spać - wstał z podłogi i wziął swoje rzeczy z szafki, a po chwili zniknął w łazience.
- Mia, a może do niego dołączysz - zasugerował z szyderczym uśmieszkiem Syriusz.
- Idź się lecz - warknęła blondynka.
- Ale ja mówię na serio - zarzekał się - on na ciebie leci... Ups. Wygadałem się.
Scott obdarzyła go spojrzeniem godnym bazyliszka. Wstała z podłogi i podniosła z niej poduszkę.
- Dorcas chodź już - kiedy brunetka wstała, to Mia rzuciła w Łapę poduszką.
- Za co? - jęknął.
- Za bycie skończonym idiotą. Choć powinnam powiedzieć nieskończonym - i wyszła z ich dormitorium, a za nią Dorcas.
(Oliver)
_______________________________________
Brak weny i nie mogę pisać dłuższych rozdziałów, a potrafię (jeśli ktoś czytał mój inny blog, to wie)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ