wtorek, 1 września 2015

Rozdział 6 - nie zadzieraj z Potterami

 Był piątek i pierwszy tydzień nauki poszedł w zapomnienie. Lily nadal nie rozmawiała z Snape'em, Huncwoci robili mu drobne kawały, a przyjaciółki Lily nadal boczyły się na Syriusza.
 A co do niego to on sam nic sobie z tego nie robił. Wręcz przeciwnie! Po "cichu" denerwował Mię i Dorcas tym, że obściskiwał się z nową "dziewczyną". Była to wysoka blondynka z dużym biustem i pupą. Musiała być przynajmniej o rok starsza niż on.
 Dorcas irytowało to w szczególności. W Pokoju Wspólnym nie mogła wysiedzieć nawet pięciu minut. Kiedy tylko Black pojawiał w zasięgu jej wzroku wychodziła z pomieszczenia pokazując dziewczynom, że ma ochotę rzygać.
 - Black, wiesz, że chce nam się rzygać z twojego powodu? - rzuciła Mia znad pergaminu.
 - Aż taki jestem przystojny? - zapytał unosząc sugestywnie brwi.,
 - Jesteś aż tak obrzydliwy - odpowiedziała mu.
 - Muszę przyznać jej rację. Przesadzasz z Shannon - powiedział Ethan, także zza pracy domowej.
 - Ty się nie odzywaj. Nie masz dziewczyny.
 Brunet wzruszył tylko ramionami i ponownie zajął się swoim zadaniem. Ale tak naprawdę słowa kolegi trochę go zraniły. Tylko, że to nie jego wina, że w Hogwarcie nie ma dziewczyny w jego typie.
 - Ej stary! Nie gniewaj się na Łapę. On czasem gada głupoty - przepraszał James.
 - Sam jesteś głupota - warknął Syriusz i zabrał Lily książkę od transmutacji. Zamachnął się i zdzielił nią Pottera po głowie.
 - Za co? - zapytał okularnik masując czaszkę.
 - Za głupotę!
 - Ech ty...

 W Dolinie Godryka czas płyną o wiele wolniej niż w Hogwarcie. Jesień zaowocowała w wiele miłości i przyjaźni. Wiele mugolskich, czarodziejskich i mieszanych par chodziło na spacery po malowniczej miejscowości. A było gdzie chodzić: nad jezioro, do lasu, na łąki... Ale nie wszyscy cieszyli się z pięknej i ciepłej pogody.
 Rosalie Potter musiała siedzieć w domu i się uczyć z matką. A nauki miała coraz więcej. Nawet nie miała czasu na spotykania się Heidi.
 Po jakimś czasie Dorea przyprowadziła do domu dziewczynę. Była w wieku Rose.
 - Skarbie, to jest Dominique. Przeprowadziła się do naszego miasteczka. Też jest czarownicą, która uczy się w domu. Będziecie się razem uczyć - uśmiechnęła się do córki.
 - Dobrze - brunetka odwzajemniła uśmiech.
 Pani Potter wyszła na chwilę z salonu, tym samym zostawiając dziewczyny same.
 - Cześć, jestem Rose - wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny.
 - Dominique Dubois (duboła) - przywitała się grzecznie lecz ozięble - nie jestem pewna czy cię polubię, ale raczej nie.
 - Niby dlaczego?
 - Popatrz na siebie. Nie masz za grosz stylu.
 - Raczej ty - odpyskowała.
 No cóż... Dominique była ubrana w kremową koszulę i różowe spodnie. Do tego założyła różowe baleriny, a na ramiona miała zarzuconą marynarkę. Jej styl był raczej dziewczęcy i elegancki. A styl Rose różnił się i to bardzo.
 Była ubrana cała na czarno. Czarna sukienka, czarna kurtka i czarne glany. Tak jej strój był zdecydowanie mniej dziewczęcy. Był buntowniczy.
 - To, że wyglądasz jak mugolska księżniczka, nie oznacza, że możesz krytykować mój ubiór. Radzę ci, abyś nawet nie próbowała, bo nie ręczę za siebie - warknęła panna Potter.
 - I to powiedziało straszydło. - zakpiła Dubois.
 - Mamo! - krzyknęła Rose i poszła do kuchni - jeśli ona ma się ze mną uczyć to ja już chcę wyjechać do Hogwartu!
 - Skarbie...
 - Mamo, ale ona mnie obraża. I co z tego, że jej powiesz, aby przestała i tak będzie dalej to samo!
 - Dobrze. Napiszę do dyrektora. Najprawdopodobniej pojedziesz tam jutro.
 - Dzięki mamo! - pocałowała rodzicielkę w policzek - pójdę się spakować.
 Brunetka wybiegła z kuchni. W salonie zastała Dominique siedzącą na sofie i czytającą "Czarownicę". Brązowooka postanowiła to wykorzystać. Wyciągnęła różdżkę i przywołała jajka z kuchni. Miała szczęście, że jej matka była w tedy w spiżarni! Nakierowała jajka nad głowę czarownicy i upuściła je. Szybko pobiegła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i napawała się histerycznymi krzykami Dubois
Otrząsnęła się i wyciągnęła kufer z samego dna garderoby.

 - Ludzie gramy dzisiaj w butelkę? - zapytał Łapa.
 - Możemy jutro? Zazwyczaj gramy w soboty - powiedział James.
 - To może w Eksplodującego Durnia?
 - Graliśmy w poniedziałek - mruknęła Dorcas.
 - Może dzisiaj porobimy nic? - zaproponował Peter.
 - Jestem za - uśmiechnął się Ethan.
 - Idź się zapchaj książkami - warknął Black.
 - Ołołoł. Coś ty taki na mnie cięty Syriusz?
 - Może ma okres?
 - Sam jesteś okres Potter - warknął Syriusz i zdzielił go poduszką.
 - Poczekaj tylko stary. Zemszczę się.
 - Już to widzę...
 Siedzieli jeszcze kilka godzin w Pokoju Wspólnym. O północy dziewczyny poszły spać, a godzinę później Lunatyk, Glizdogon i Łapa zniknęli za drzwiami dormitorium.
 - Jak się chcesz na nim zemścić? - ziewnął Meadowes.
 - Jest pewna rzecz, o której mi kiedyś mówił - Rogacz nachylił się w jego stronę - jak był mały to sikał w łóżku. Mam zamiar jakoś do tego doprowadzić.
 - Niby jak?
 - Tata kiedyś mówił, że mugole wkładają dłonie do zimnej wody podczas snu. Ale nie swoje tylko kogoś. A ten ktoś potem moczy się w łóżku.
 - Mugole są jednak geniuszami - pokręcił głową Ethan.
 Poszli do sypialni. Potem po cichu zabrali szklankę z komody i na paluszkach poszli do łazienki. Tam napełnili szklankę do połowy zimną wodą i wrócili do dormitorium. Podeszli do łóżka Blacka i bardzo delikatnie ułożyli jego dłoń w szklance. Następnie migiem znaleźli się w swoich łóżkach.
 Syriusz spał tak jeszcze sobie z godzinkę niczego nie podejrzewając. Gdzieś tak o drugiej nad ranem poczuł,m że ma mokre prześcieradło. Zapalił różdżkę i wstał z łóżka. Jego oczom ukazała się wielka plama. Mechanicznie dotknął swojego tyłka i także poczuł, że ma mokro. Z przerażeniem stwierdził, że się zesikał jak małe dziecko. Tylko jak? Jego wzrok padł na szafkę nocną obok jego łóżka.
 - Potter ja cię chyba kiedyś zabiję - uśmiechnął się pod nosem i zaklęciem wyczyścił pościel i spodnie od piżamy - no to idziemy dalej spać - ziewnął i wlazł do ciepłego łóżka.
 Następnego dnia rano Syriusz pochwalił Jamesa za ten wspaniały żart mówiąc, że powinni zrobić to jakoś Smarkowi. Oboje nawzajem się przeprosili i wszyscy Huncwoci zeszli na późne śniadanie.
 W Wielkiej Sali zastali dziewczyny kończące posiłek. Przywitali się grzecznie i zasiedli do posiłku.
 - Dzień dobry - podeszła do nich McGonagall.
 - Dzień dobry - odpowiedziała Lily.
 - Czy macie w w swoim dormitorium wolne łóżko?
 - Tak proszę pani - potwierdziła rudowłosa.
 - To dobrze. Macie nową współlokatorkę - zerknęła na Jamesa i odeszła od stołu Gryfonów.
 - Ciekawe kto to? - zamyślił się James.
 Po chwili jego oczy zostały zasłonięte przez czyjeś dłonie.
 - Zgaduj zgadula - zachichotał Syriusz...






_________________________________________
Życzę miłego początku roku szkolnego.
Jeśli nie będziecie komentować będą duże przerwy.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Voldemorta nie ma, więc komentuj ;)