czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 5 - Trudny poniedziałek cz.2

 Po lekcjach Lily zamknęła się w łazience Jęczącej Marty. Cały dzień udawało jej się ukryć łzy, ale teraz nie mogła, od tak po prostu. Przez łzy dawała upust swojej złości. Na Severusa. Na Pottera. Na siostrę. I wszystko, co tylko próbuje ją złamać.
 - Co się stało? - zapytała Marta, jęcząc i pochlipując sarkastyczne.
 - Nic.
 - Ojojoj... Ktoś jest nie w humorze. Hihihi.
 - Odwal się ode mnie! - krzyknęła wściekła.
 Duch zaszlochał i zajęczał. Po czym zniknął w kanalizacji.
 Smutna Gryfonka uderzyła pięścią w posadzę. Po chwili znowu pociekły jej łzy po policzkach.

 Wszystko było gotowe. I to w stu i jeden procentach. Chłopcy ukryli się pod Niewidką i czekali...
 Czekali dość długo, ale było warto. Smarkerus, zgodnie z oczekiwaniami Huncwotów, szedł lochami w stronę Wielkiej Sali na obiad. Ślizgon nie spodziewał się, że coś ma się stać...
 Tuż przed wejściem na posiłek potknął się o coś (na bank niewidzialnego) i upadł na posadzkę, wcześniej zahaczając o jakąś dźwignię (także niewidzialną). Coś się na niego wylało. Coś co cuchnęło jak smarki. I było smarkami.
 Nagle rozległy się śmiechy wszystkich uczniów będących w Wielkiej Sali jak i na korytarzu.
 - Dobra robota chłopcy - zaśmiał się Syriusz kiedy tylko oddalili się miejsca "zbrodni".
 - Bardzo, bardzo dobra - poparł go James.
 Szybko pobiegli do biblioteki, aby mieć alibi. Tam czekał na nich Ethan z Peterem.
 - I jak? - zapytał Meadowes bez żadnych emocji.
 - Było świetnie. Wszyscy ryknęli śmiechem, a Smark jest w smarkach - zachichotał Rogacz.
 - Ciszej tam - warknęła szeptem bibliotekarka.

 - Ollie?
 - Victoria? Czy coś się stało?
 - Szkoda, że nie widziałeś Snape'a. Był cały w smarkach - zachichotała.
 - Dobrze mu tak. Skoro dokuczał ci z powodu twojego pochodzenia, to się cieszę - wziął ją na kolana i pocałował w czoło - kocham cię Victorio Carter - tym razem pocałował ją w usta.
 - Nie tutaj, gołąbeczki - westchnął teatralnie Tim.
 - Timothy! Serio? - wykrzywił się Oliver.
 - Dobrze wiecie, że nie lubię tak tak do mnie mówicie - rzucił z przekąsem.
 - Oh... Zamknij się - dziewczyna rzuciła w niego poduszką.
 Tim zaśmiał się, a po chwili dołączyła do niego zakochana dwójka.

 Dumbledore nie zastanawiał się długo nad tym kto zrobił zamieszanie z Snape'em.
 - I co z tym zrobimy - zapytała McGonagall.
 - Nic, droga Minerwo. Nie mamy dowodów, a pani Pince i dwójka chłopców potwierdzają, że w tym czasie Huncwoci byli w bibliotece.
 - Oni zawsze mają asa w rękawie.
 - Kiedyś się potknął, zobaczysz - uśmiechnął się i zasiadł za biurkiem.

 Wieczorem wszyscy Gryfoni siedzieli w Pokoju Wspólnym. Część odrabiała lekcje: jak Lily i Remus, część plotkowała: jak Mia i Dorcas, a jeszcze inni się wygłupiali: jak Syriusz, James i Peter.
 Ci ostatni co rusz wybuchali śmiechem zwracając uwagę pozostałych uczniów. Kiedy ponownie zaczęli hałasować Lily podniosła wzrok na nich i rzuciła:
 - Bądźcie ciszej.
 - Ruda, wcale nie jesteśmy głośno - odparł Black.
 - Nie wcale - powiedziała sarkastycznie.
 - Uważaj, bo zmarszczek dostaniesz - odparował Łapa.
 - Sam ich dostaniesz - walnęła go książką od zielarstwa.
 A jako, że panna Evans była niezwykle dumna, wstała pozbierała swoje zadania i poszła do swojego dormitorium.
 - Na serio powinniście być cicho - mruknął za książki Ethan (jak zwykle on czyta!~dop. autora).
 Ale nikt go nie usłyszał w tej wrzawie. On także postanowił zaszyć się w sypialni.
 - Dorcas! A może jednak Ethan nie jest twoim bratem tylko Lily? - krzyknął James.
 - Chciałabym - odkrzyknęła.
 - A co tam u twojej... - zaczął Syriusz
 - Nawet nie kończ - warknął Potter - bo cię rozszarpię.
 - Chyba na odwrót - wyszczerzył się.
 James nie wytrzymał, po prostu wybuchł nie pohamowanym śmiechem. Wszyscy w Pokoju Wspólnym popatrzyli na niego jak na wariata, a ten nic sobie z tego nie robił. Nie obchodziła go opinia innych.
 Huncwoci także dołączyli do niego, bo jako jedyni zrozumieli aluzję.

 "Zemszczę się kiedyś na nich" - myślał Snape.
 Był taki zły, że nie mógł się skupić na zadaniach, pomimo tego, że w Pokoju Wspólnym Slytherinu często było cicho.
 - Severusie, o czym myślisz? - zapytał jeden z jego kolegów.
 - Chciałbym się zemścić na Huncwotach.
 - Chyba mam pewien pomysł...

 - Chyba powinniśmy kończyć - zaczęła Dorcas po kolejnej partii Durnia.
 - Daj spokój, Meadowes. Przecież jest fajnie - zaoponował Black.
 - Ale ona ma rację. A tak w ogóle jutro szkoła - poparła koleżankę Mia.
 - No i co z tego? - zapytał James.
 - Jak się spóźnimy to odbiorą nam punkty - oznajmił Remus - więc ja mam zamiar iść pod prysznic, a potem spać - wstał z podłogi i wziął swoje rzeczy z szafki, a po chwili zniknął w łazience.
 - Mia, a może do niego dołączysz - zasugerował z szyderczym uśmieszkiem Syriusz.
 - Idź się lecz - warknęła blondynka.
 - Ale ja mówię na serio - zarzekał się - on na ciebie leci... Ups. Wygadałem się.
 Scott obdarzyła go spojrzeniem godnym bazyliszka. Wstała z podłogi i podniosła z niej poduszkę.
 - Dorcas chodź już - kiedy brunetka wstała, to Mia rzuciła w Łapę poduszką.
 - Za co? - jęknął.
 - Za bycie skończonym idiotą. Choć powinnam powiedzieć nieskończonym - i wyszła z ich dormitorium, a za nią Dorcas.
(Oliver)

_______________________________________
Brak weny i nie mogę pisać dłuższych rozdziałów, a potrafię (jeśli ktoś czytał mój inny blog, to wie)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Voldemorta nie ma, więc komentuj ;)