_____________________________
Kolejny poniedziałek, kolejne nudne lekcje. Najgorsza była historia magii. James, Syriusz i Peter zrezygnowali z tej lekcji, ale Remus pozostał. Lily także, ale jej przyjaciółki poszły w ślady Huncwotów. Osób na tym przedmiocie było tak mało, że piątoklasiści z czterech domów chodzili razem na te zajęcia. Tym razem do tej małej grupki dołączyła Rosalie Potter. A czemu? Bo uważa się za inną od brata. Bo taka była. Nie lubiła sportu i transmutacji, ale James to uwielbiał. Trochę mają wspólnego: miłość do zaklęć i zabawę. No i oczywiście datę urodzin.
Za każdym razem piąty rok nauki z historii zaczynał się wampirami.
- Wampiry to magiczne istoty podobne do człowieka, które charakteryzują się gryzieniem ludzi w szyję i ssaniem ich krwi. Są częścią rodziny istot znanych jako żywe trupy... - przynudzał profesor Binns.
- A jak można się przemienić w wampira? - zapytała z wyciągniętą ręką Rose.
- Co? - odezwał się duch jakby wyrwany z transu - w wampira? Oczywiście, że przez ugryzienie, ale zdarzają się sytuacje, że człowiek z krwią wampira w organizmie został przemieniony przez zabicie. Ale to rzadkość. Selekcja przemienianych w wampiry jest bardzo skrupulatna. Wybierani są tylko silni fizycznie i psychicznie, potrafiący kontrolować swoje żądze. A wracając do tematu... - i znowu zaczął zanudzać.
W tym samym czasie trójka Huncwotów miała lekcje Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Były nudne, ale nie aż tak jak profesora Binnsa. Właśnie nauczyciel wyjaśniał im jak odróżnić samicę smoka od samca smoka.
- Co ma teraz Rose? - zapytał znudzony Syriusz.
- Historię magii - odparł James.
- To ma gorzej niż my.
- Wątpię. Pewnie strzela pytaniami jak iskry z różdżki.
- Taka to ma dobrze - westchnął Łapa.
Tim wpatrywał się w pannę Potter siedzącą tuż przed nim. Wyraźnie była zniecierpliwiona i zadawała pytania, które ubarwiły zresztą i tak nudne lekcje historii. Krukon uśmiechał się pod nosem, gdy słyszał jej dziwaczne pytania:
A co one robię?
Jak je rozpoznać?
Czy są takie jak w mugolskich książkach?
A czy pan kiedyś je widział?
I tak dale i tak dalej.
I tym sposobem zarobiła ponad dwadzieścia punktów dla Gryffindoru, co raczej jest niemożliwe na tych lekcjach. Ale Tim słyszał jak ktoś kiedyś stwierdził, że Potterowie potrafią robić rzeczy niemożliwe.
- Ej, Rose, przystopuj trochę, bo profesor odejmie ci punkty - szepnął do niej Tim.
- Zamknij się! Nie widzisz, że pytam? - zignorowała jego pytanie.
- Ty jednak jesteś niemożliwa - powiedział sam do siebie.
Popołudnie i koniec lekcji. Nadeszła pora lunchu lub jak ktoś woli zjeść więcej (jak Peter) to nazywa to obiadem. Wszyscy uczniowie zebrali się w Wielkiej Sali. Podczas posiłku pomieszali się trochę, tak, że nie każdy siedział przy swoim stole. Oczywiście oprócz Ślizgonów. Oni zawsze siedzą razem i nie przesiadają się do innych stołów.
- Siema - Tim rozciągnął się przy stole Gryfonów.
- Czego chcesz? - zapytał oschle Rogacz.
- Porozmawiać, zaprzyjaźnić się, zapytać czemu mnie w tym roku nie lubisz? - uśmiechnął się szeroko.
- Nie chodzi o to, że cię nie lubię, ale przystawiasz się do mojej siostry. A moim obowiązkiem jako brata jest nie darzyć zbytnią sympatią jej adoratorów. Zdajesz sobie sprawę, że ma całkiem niezłe wzięcie? Wielu ją podrywało, a ona nie zwracała na żadnego uwagi i tym samym raniła im serce. Więc radzę ci odpuść sobie. Ona woli takich jak Remus i Ethan, czyli mądrych, bystrych i szarmanckich.
- Wow! Ależ wywód Potter. Nie sądziłem, że potrafisz tak dobierać słowa. Wy naprawdę jesteście niemożliwi!
- Nie wiesz nawet jak bardzo.
- A gdzie twoja siostra?
- Nie jest głodna. Zresztą nigdy nie je obiadów, kiedy w jej życiu coś się zmienia. Takie dziwactwo, a ma ich całkiem sporo.
- Dziwactwa? Jakież to ma dziwactwa?
- Różne - James uśmiechnął się złośliwie.
- Ej! Daj spokój! Powiedz - Tim krzyknął rozżalony.
- I tak powiedziałem ci za dużo. Ale jak chcesz to popytaj Syriusza. Ale sądzę, że nie powie ci zbyt wiele.
- Czy ty właśnie dałeś mi wskazówkę? - zapytał zszokowany Krukon.
- Możliwe. Nie rób tylko sobie zbytniej nadziei.
- O czym rozmawiacie? - spytał Ethan przysiadając się do nich cały czas czytając książkę.
- Nie nudzi ci się czytanie? - zapytał zniesmaczony Black.
- Zabronisz mi? - odparł buntowniczo Meadowes.
- Rzucasz mi wyzwanie?
- Chłopcy, dosyć! James, nie masz prawa o mnie rozmawiać z chłopakami, którzy próbują mnie poderwać. Co z ciebie za brat? Syriusz, każdy ma prawo robić to co lubi, więc niech Ethan sobie czyta aż mu to zbrzydnie!
- Co ty tutaj robisz? - zapytał James siostry, z gulą w gardle.
- Głodna jestem. Wiem, wiem zazwyczaj nie jem w porze obiadowej, ale co mam zrobić, jak zużyłam tyle energii na lekcjach?
- Merlinie, zabij mnie! - jęknął Rogaś i uderzył czołem o stół.
- Mój biedny, malutki i skrzywdzony przez los Jamie - westchnęła Rose i przytuliła brata - no wyżal mi się. Co cię trapi?
- Lily się nie chce ze mną umówić!
- Kobieta lubi, kiedy się o nią zabiega. A nie się wygłupia, jak ty.
- Mam najlepszą siostrę na świecie - pocałował Rosalie w policzek.
- Ha! Nie ma lepszej niż ja!
- Się wie - poparł ją Syriusz. Zawtórował mu Peter i Ethan.
- Ethan! - warknęła Dorcas.
- No co? Czasem zastanawiam się czy jesteśmy spokrewnieni.
- Idiota - mruknęła Dor.
- Potter! Za godzinę robimy rekrutację do drużyny - odezwał się kapitan drużyny Gryffindoru, Sebastian.
- Tak, jest panie kapitanie! - zasalutował mu z kpiną.
- To się ciebie także tyczy, Black - spojrzał na niego chłodno.
- Oczywiście - chłopak uniósł szklankę z sokiem dyniowym.
Kapitan zerknął ukradkiem na siostrę Pottera. Ona to zauważyła i odezwała się:
- Spadaj. Nie jesteś w moim typie.
Wzruszył ramionami i wyszedł z Wielkiej Sali.
- Co tak ostro? - zauważyła Lily.
- Lubię szczerość. I naprawdę nie był w moim typie.
Cała drużyna Gryffindoru zebrała się na boisku do quidditcha. Byli to, Sebastian, kapitan i jeden z pałkarzy, James, szukający, Syriusz, jeden z ścigających i Lara Ellen, także ścigająca. Brakowało im obrońcy, ścigającego i pałkarza.
- Zaczynamy rekrutację! Ustawcie się w trzech rzędach. W pierwszym niech staną ci, którzy chcą być obrońcami, w drugim ścigającymi, a w trzecim pałkarzami - odezwał się kapitan.
Zrobili tak jak prosił Sebastian. I zaczęło się wykluczanie. W końcu z rzędu pałkarzy wyłoniła się Rose.
- Ty? Ty nie lubisz grać - stwierdził Potter.
- Nie lubię, ale umiem. Przecież jestem niemożliwa, jak ty - puściła mu oczko.
Rogacz się uśmiechnął. Dał jej miotłę, a kapitan puścił tłuczka. Odbiła go z niebywałą gracją i precyzją. I tym samym dostała się do drużyny, a razem z nią jeden szóstoklasista i jeden trzecioklasista.
- Byłaś niesamowita! - zachwycał się Łapa.
- Każdy tak twierdzi. Niczym się nie wyróżniasz - odpowiedziała z przekąsem.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Voldemorta nie ma, więc komentuj ;)