niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 16 - Odwołane zajęcia

 Święta zbliżały się wielkimi krokami. Nauczyciele jeszcze bardziej wymuszali na uczniach naukę. Huncwoci nie mieli czasu na na planowanie kawałów na nowy semestr. Zamiast planować, to ślęczeli nad książkami i z pomocą Lily, Remusa i Rose odrabiali lekcje. Dorcas i Mia też nie zostały bez pomocy. Cała paczka siedziała w dormitorium Huncwotów, gdzie było o wiele ciszej niż w Pokoju Wspólnym.
 Lily właśnie tłumaczyła Mii eliksiry, kiedy do pokoju wparował jakiś pierwszoroczniak.
 - McGonagall kazała wszystkim Gryfonom zejść do Pokoju Wspólnego - wypowiadał słowa z szybkością karabinu maszynowego.
 - Czego może chcieć pani profesor - zdziwił się Syriusz.
 Szybko wstali z podłogi i wyszli na schody.
 - Drodzy Gryfoni! W związku, że za dwa tygodnie święta, a wasze wyniki w nauce są zadowalające oraz, że jesteście do przodu z materiałem zostajecie zwolnieni z woli dyrektora z wszelkich prac domowych - oznajmiła z lekkim uśmiechem.
 I wybuchły wiwaty. Huncwotów i ich przyjaciółki zamurowało. Rose aż podeszła do kanapy i opadła na nią ciężko.
 - Pierwszy raz w mojej karierze uczniowskiej słyszę coś takiego - odezwał się James - nie zdziwię się jeśli zaraz tu wróci i nie powie, że to żart.
 - Wypluj to słowo - warknęła Dorcas.
 - Ale moje wypracowanie z Zaklęć - jęknęła Lily.
 - Nie denerwuj się Liluś. Oddasz potem jako pracę dodatkową - mruknął Potter.
 - Pozwólcie cieszyć mi się chwilą - mruknęła Mia siadając obok Rose.
 - Błogosławić Merlina, że jesteśmy tacy mądrzy - westchnął Remus.
 - Błogosławić - powtórzyli za nim wszyscy.

 Krukoni i Gryfoni nie pojawili się na lekcjach, jako, że byli zwolnieni z tego obowiązku. Oczywiście, że wychowankowie Huffelpuffu i Domu Węża byli o to zazdrośni, ale musieli przyznać, że Gryffindor w tym roku miał szansę na Puchar Domów. A ten z kolei od kilku dekad wędrował w ręce Ravenclawu.
 Ale raptem kilku Krukonów z siódmych klas (tych najbardziej pilnych) siedziało od rana w bibliotece.
 Ale wszyscy Gryfoni spali. W ich wieży była cisza jak nigdy. Tylko Rosalie Potter nie spała. Czytała Proroka Codziennego. Nigdy nie spała długo, ponieważ nauczyła się tego od rodziców, którzy kiedy tylko mogli zabierali ją z samego rana nad jezioro. Uśmiech zszedł jej z twarzy kiedy przeczytała artykuł opatrzony zdjęciem mamy Mii. Jej czekoladowe oczy przeskakiwały z wyrazu na wyraz coraz bardziej przerażone. Kiedy skończyła zerknęła jeszcze na odkrywców tej informacji.
 - Dubois - szepnęła wściekła - teraz wiem po kim Dominique odziedziczyła zdzirowatość.
 Wstała z fotela, wyrwała artykuł z gazety i cisnęła ją do kominka. Szybko wbiegła do dormitorium i weszła na łóżko koleżanki i obudziła ją.
 - Mia, dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytała z troską pokazując jej artykuł.
 - Bałam się, że mnie znienawidzicie - zaszlochała i przytuliła się do brunetki.
 - Już dobrze. Postaram się ci pomóc. Mój tata współpracuje z Ministrem. Może coś wskóra.
 - Nic to nie da. Z zarzutów o czarną magię nie można się uwolnić - pochlipywała.
 - Co się dzieje? - odezwała się zaspana Lily. Za nią pojawiła się Dorcas.
 Potter wskazała głową na stronę z gazety. Lily sięgnęła po nią i razem z Dor ją przeczytała po cichu. Nagle Ruda zgniotła papier i rzuciła nim w kąt. Wdrapała się na łóżko i za przykładem Rose przytuliła blondynkę. To samo zrobiła Meadows.
 - Chyba pora coś zjeść - powiedziała Potter.
 - Chyba tak - westchnęła Mia.
 Ale w dalszym ciągu siedziały na łóżku przytulone do siebie.
 - Dziewczyny, ale nie mówcie o tym chłopakom - poprosiła Mia.
 - Pewnie i tak się dowiedzą. Jak nie przez gazetę to przez plotki - rzekła Rosie.
 Wstały z łóżka blondynki i pomogły jej się ogarnąć. Dor doprowadziła jej twarz do normalnej barwy (przez szloch była cała czerwona), a Lilka zaplotła jej pięknego kłosa.
 Wszystkie cztery wyszły z Wieży Gryffindoru.
 Weszły do Wielkiej Sali, która specjalnie na ten okres bez nauki przez cały czas była zastawiona jedzeniem dla głodnych śpiochów. Usiadły naprzeciw siebie (Rose i Mia naprzeciw Lilki i Dori). Panna Potter raczyła ich swoim czarnym i zarówno sarkastycznym humorem.
 - Wiesz Mia, że ci którzy to "odkryli" - zaznaczyła cudzysłów palcami - mieszkają w Dolinie Godryka - powiedziała Potter.
 - Czyli ich znasz? - zapytała smutni blondynka.
 - Nie. Tylko ich córkę Dominique. Wredna suka. Pewnie ma to po rodzicach - brązowooka włożyła sobie truskawkę do ust.
 - Witamy piękne panie - zaśmiał się James i usiadł obok Rudej.
 Za nim przyszli jego kumple. Rosalie dostała całusa w policzek od Ethana.
 - Rzygam tęczą - mruknęła Meadows, grzebiąc w jajecznicy.
 Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ale potem zrobiło się poważnie. Zbyt poważnie.
 - Mia... - zaczął Remus - my... no ten... widzieliśmy artykuł. Tak nam przykro,
 - Dość! - warknęła Lily - nie trzeba jej teraz dołować. Dajmy sobie spokój z pojebanym oskarżeniem i spróbujmy wyluzować. Za nie długo święta!
 Wybuch Evans spotkał się z aprobatą.
 - Jesteś wspaniała Lily. Umów się ze mną - wyszczerzył na nią oczy Rogacz.
 - A idź się utopić.

___________________________
Wiem, dość długo mnie nie było, ale ten rozdział mi nie podchodził w żaden sposób i uważam, że jest okropny. A Wy jak myślicie?

1 komentarz:

  1. Cośty, fajny jest.
    Pisz dalej,jestem ciekawa kontynuacji.
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń

Voldemorta nie ma, więc komentuj ;)