poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 17 - Trochę luzu

 Cała szkoła już wiedziała o tragedii w rodzinie Mii Scott. Kilku Ślizgonów zaczepiało ją z tego powodu, ale przestali korytarz prowadzący do ich dormitorium została zasłana różnymi wymyślnymi pułapkami.
 Huncwoci po prostu są bardzo lojalni swoim przyjaciółkom. I nie tolerują wyżywania się na kimś, ponieważ ktoś jest gorszy lub ma problemy.
 Raz McGonagall wezwała Mię do swojego gabinetu i oznajmiła jej, że może jechać do domu wcześniej. Jej przyjaciółki były smutne, że blondynka opuszcza je tydzień wcześniej. Wymogły na niej przysięgę, że będzie pisać do nich codziennie.
 - Mia! Będę bardzo tęsknić! - rzuciła jej się w ramiona Rose.
 - Lepiej przytulaj Ethana. Sądzę, że jest zazdrosny o ciebie - szepnęła jej do ucha.
 - Zazdrosny chłopak jest w stanie zrobić wszystko dla swojej dziewczyny - uśmiechnęła się Potter i pozwoliła Dorcas i Lily wyściskać Scott.
 - Rem? - zwróciła się w stronę smutnego chłopaka.
 - Tak, Rose?
 - Pożegnaj się z nią - rzuciła mu znaczące spojrzenie.
 - Oszalałaś?
 - Tchórzysz - powiedziała patrząc na Mię
 - Wygrałaś - warknął rozbawiony i podszedł do obiektu swoich westchnień.
 - Moja dziewczyna jest Kupidynem - szepnął jej Ethan.
 - Ja nie noszę pieluchy i nie ganiam z łukiem - odrzekła, wtulając się w niego.
 - Wyobrażam sobie jak biegasz tak po szkole - zaśmiał się, opierając podbródek o czubek jej głowy.
 - To przestań - mruknęła niezadowolona.
 - Jak sobie życzysz, kochanie.
 - Rzygam tęczą! - krzyknęła do nich Dorcas, a Huncwoci się zaśmiali.
 Panna Potter zmierzyła chłopaków trującym spojrzeniem, że pewnie by zabiła bazyliszka. Chłopcy zamilkli.
 Mia właśnie zniknęła w gabinecie dyrektora. To stamtąd miała się teleportować za pomocą kominka do domu.
 - To co robimy przez ten tydzień? - zagadnął Potter.
 - Ja mam zamiar dobrze się bawić.
 - Ty zawsze się dobrze bawisz. Nawet jak się uczysz, siostro - odparował James.
 - No bo w końcu ja! Ta jedyna, niepowtarzalna i wyjątkowa Rosalie Dorea Potter! - uśmiechnął się szeroko.
 - Ma się rozumieć - objął siostrę.
 - Co powiecie na, my, Eksplodujący Dureń i Ognista? - zaproponował Syriusz.
 - Demokracja! Kto za? - zawołał James.
 - Ja!  -wykrzyknęli wszyscy.
 Rogacz odszedł od siostry, a jego miejsce zastąpił Ethan. Szli żartując co chwilę. Naprawdę potrzebowali chwili zabawy.
 Weszli do zatłoczonego Pokoju Wspólnego. Szybko umknęli do dormitorium Huncwotów, u których w dalszym ciągu na środku stał kufer szanownego pana Blacka.
 - Nie umiecie posprzątać? - zapytała Lily z oburzeniem.
 - Wybacz Lily, ale ty tu nie śpisz - rzucił w jej stronę Black.
 - Hahaha - skwitowała Evans i usiadła na łóżku Remusa obok Dorcas.
 - Dlaczego zawsze moje łóżko jest oblegane? - w głosie Lunatyka słychać było nutkę żalu, a jednocześnie rozbawienia.
 - Bo tu jest najczyściej - puściła mu oczko Meadows.
 - Ja tam wolę siedzieć na łóżku twojego brata - powiedziała Dor, Rose.
 - Nic dziwnego - wystawiła jej język.
 - Osz ty!  - Potter rzuciła w nią poduszką.
 - Ej! - Dorcas chciała w nią trafić, ale w ostatniej chwili Rosalie zasłoniła się swoim chłopakiem.
 Ten się wkurzył na siostrę i kolejna poduszka wystrzeliła, ale trafiła w Lily.
 I tym o to sposobem zaczęła się wojna!
 Wszędzie latały pióra, strzępy materiały z poduszek, a nawet kałamarze. Do każdego czarodzieja i czarownicy kleiły się piórka i atrament.
 - Jestem cała brudna! - jęknęła Lily patrząc na swoje ufarbowane na granatowo włosy.
 - Nie tylko ty - rzuciła z przekąsem Dorcas.
 - Chłoszczyć - zamachnęła się różdżką Rose i cała sypialnia jak i ludzie przebywający w niej byli czyści.
 - Dzięki ci Merlinie! Mój kufer został na miejscu - Łapa złożył ręce i wzniósł je ku niebu.
 - Nie dramatyzuj - mruknęła siostra Pottera - to gramy w tego Durnia czy nie?
 - Jasne!
 Usiedli w kręgu na podłodze. Rozegrali kilka partii podczas, których przegrali Syriusz, Peter i Lily. Rose cyknęła każdemu z nich zdjęcie, które miała zamiar umieścić w "Kronice Huncwotów", którą na początku prowadził Lupin, a teraz zajęła się tym siostra Rogacza.
 O godzinie czwartej nad ranem wszystkim bez wyjątku zachciało się spać, więc jak kilka tygodni temu. Tylko z tą różnicą, że Rose leżała wtulona w Meadowsa, a Rogaś i Łapa spali na łóżku, ale bez przytulania.



_______________________________
Długo mnie nie było. Bardzo długo. Przepraszam. Jeśli rozdział się spodobał to komentujcie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Voldemorta nie ma, więc komentuj ;)