wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział 19 - Sylwester

 Boże Narodzenie w Dolinie Godryka minęło spokojnie i według niektórych nastolatków za szybko.
Ale został jeszcze Sylwester do zaliczenia! Więc nie było czym się martwić.
Rodzeństwo Potter wiele czasy spędzało na dworze w towarzystwie Heidi, ich przyjaciółki charłaczki. Lepili bałwany, rzucali się śnieżkami i próbowali budować igloo
- James! Jesteś idiotą! Dziewczyny nie potrafisz zdobyć, a co dopiero zbudować igloo! - krzyczała Rose rzucając w brata śnieżkami.
- A ty, chodzisz z niezabawnym chłopakiem, poprzedni cię zdradzał i jesteś GRUBA! - wydarł się
- Przegiąłeś! Heidi! Pomóż mi!
Obie dziewczyny zaczęły ganiać za okularnikiem. Biedny chłopak męczył się, a one nie miały dość.
- Błagam! Przestańcie! Przepraszam! Rose, bardzo cię przepraszam. Powiem nawet w Hogwarcie, że jesteś królową szkoły! Tylko błagam, przestań.
- Królową? Obiecujesz? - brunetka przystanęła.
- Tak, obiecuję. Słowo Huncwota!
- Stoi - podali sobie ręce.

Wieczorem siedzieli w pubie i popijali najlepszą gorącą czekoladę w Wielkiej Brytanii czy choćby nawet na świecie. Heidi opowiadała dużo o mugolskiej szkole w mieście, o przedmiotach jakich się uczy, a rodzeństwo Potter odwdzięczało się tym samym. Dowcipkowali i śmiali się z sucharów Pottera.
- O, wielka bitch nadchodzi - szepnęła Rose popijając czekoladę.
- Domique Dubois? - zapytał James.
- Tak. I wiesz co jest najdziwniejsze? Ma brata. I wcale nie jest lepszy niż ona - mruknęła z wrogością Heidi.
- Dobrze wiedzieć - odparła brązowooka.
- Louis gapi się na ciebie - charłaczka szturchnęła swoją przyjaciółkę w ramię.
- Kto?
- Louis Dubois. Brat Dominique - niecierpliwiła się Heidi.
- Mam chłopaka. I to najwspanialszego na świecie - uśmiechnęła się z rozmarzeniem panna Potter.
- Przynajmniej nie jest zawodowym łamaczem serce - warknął Potter.
- Co wysłałeś tamtemu debilowi pod choinkę? - zagadnęła Heidi.
- Łajnobombę - odparł chłodno Rogacz.
- Serio?
- A Łapie śmierdziuszka - zachichotała Rosie.
- Więc Panna-Wielki-Brak-Stylu zadaje się z charłakami - do ich stolika podeszło rodzeństwo Dubois.
- Czy Panna-Wielka-Suka nie słyszała co Potterowie robią za obrażanie ich bliskich - odezwał się James.
Jak zawsze w obronie siostry!
- Ktoś coś do ciebie mówił? - powiedziała chłodno Dominique.
- Spieprzaj stąd albo zrobię wam prawdziwe piekło na ziemi. Albo jeszcze lepiej! Sprowadzę Huncwotów i będziecie mieć piekło razy pięć włącznie ze mną i Jamesem - wycedziła przez zaciśnięte zęby Gryfonka - dodatkowo zemsta będzie jeszcze słodsza za moją przyjaciółkę, Mię.
- Mię Scott, czyż nie? - zapytał Louis patrząc z chochlikami w oczach na Rosalie.
- No i? Czy to ważne?
- Nie. Wyjdziemy gdzieś razem? - zboczył z tematu Louis.
- Mam chłopaka.
- No i? Czy to ważne? - uśmiechnął się do brązowookiej.
- Powiem to tylko raz. Jeśli jeszcze powtórzysz po mnie cokolwiek, to twoja buźka przestanie być atrakcyjna dla kogokolwiek - wymruczała słodko, że aż przerażająco.
- Jasne - Dubois ledwo przełknął gule w gardle.
Pierwszy raz bał się dziewczyny. Naprawdę.
- Chodź, idziemy - Dominique złapała swojego brata za rękaw i wyszli z baru.
- To żeś mu dokopała - James, Rose i Heidi przybili sobie piątki.
- Naprawdę nie dam im żyć, Nie za Mię. Nigdy - Rose dopiła swoją czekoladę i zamówiła następną.

I wreszcie ostatni dzień roku kalendarzowego. Oraz WIELKA IMPREZA!
- Ej! Gdzie to kładziesz? - wydarła się Rose na faceta, który kładł właśnie skrzynkę z alkoholem na stole w jadalni.
- Czy ona też będzie tak na mnie krzyczeć? - jęknął Ethan Meadows.
- Rodzeństwo Meadows. Wiec jednak jesteście? - wyszczerzył się Rogaś.
- Ethan! - Rosie podbiegła do niego i założyła mu ręce na szyje. - Super, że jesteś. A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, nigdy w życiu. Chyba, że mnie wkurzysz i to tak mocno, jak James kiedy powiedział, że jestem gruba.
- Przeprosiłem Królową Hogwartu - Jamie jękną jeszcze żałośniej niż książkoholik.
- Królową? - zdziwiła się Dorcas.
- On to zaproponował - Rosalie wskazała na brata - ja tylko się zgodziłam.
- Niech wam będzie. Bardziej popapranego rodzeństwa nie widziałam - westchnęła Dor.
 - Dziękujemy - Potterowie ukłonili się.
- To co zapowiadanie na dzisiaj? Alkohol? Balangę do białego rana? - zapytała Dori.
- To i oczywiście fajerwerki! Bez tego ani rusz - uśmiechnęła się Rosie, obejmowana w talii przez swojego chłopaka.
- A wasi rodzicie?
- Ethan, nie martw się. Pojechali wczoraj do Szkocji do dziadków i przyjadą drugiego stycznia. Więc będziemy mieć czas na wysprzątanie domu na błysk - mruknęła Rose.
- Taa.

Wieczorem zabawa trwała w najlepsze. Przybyło wielu starszych kuzynów Potterów (też byli i młodsi) razem z swoimi kumplami. Więc było tłoczno i głośno.
Dorcas znalazła sobie kilku adoratorów, którzy z chęcią z nią tańczyli. A Jamie był oblegany przez dziewczyny (nic dziwnego). Żałował jedynie tego, że Lily tu nie było.
Rose nauczyła Ethana ruszania się rytm muzyki, więc gołąbeczki tańczyli na całego.
W pewnym momencie ktoś przełączył odtwarzacz i poleciała wolna piosenka. Pary w jednym momencie przylgnęły do siebie.
- Mógłbym tak cały czas - szepnął Ethan swojej dziewczynie na ucho.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za prezent i za to, że jesteś - położyła głowę na jego ramieniu.
- Do usług - pocałował ją we włosy.

Dorcas i James odłączyli się od tańczących. Każdy z nich wolałby być z kimś innym. Ale tak jakoś wyszło, że brak im upragnionych partnerów.
- On się naprawdę zakochał - stwierdziła Dorcas.
- Widać - James patrzył na swoją siostrzyczkę, a Dor na brata.
- Ethan wcześniej nie miał dziewczyny - przyznała Meadows.
- Cały czas czytał książki, co nie?
- Tak. Choć miał wiele adoratorek. Żadna go nie interesowała. Aż nie pojawiła się twoja siostra.
- Rose miała chłopaka. Był dupkiem. Między nimi była różnica dwóch lat, ale go kochała. Mieszka w Szkocji. Kiedy tam byliśmy na wakacjach u dziadków, to przyłapała go w łóżku z inną dziewczyną. I to w czasie stosunku - wzdrygnął się James.
- Ohyda - skrzywiła się brunetka.
- Ostatnio na święta dostał ode mnie specjalną łajnobombę. Taką, która brudzi i sprawia, że cuchnie nawet cały pokój.
- A Blackowi nadal wysyłasz śmierdziuszki?
- Tak. W tym roku były aż dwa. Ode mnie i od Rosie.
- Północ za pięć minut! - krzyknął ktoś.
Goście zaczęli tłumnie wychodzić do ogrodu państwa Potter.
Starsi kuzyni Rogasia i jego siostry przygotowywali fajerwerki. Pozostałym wręczono latające lampiony tian deng (z chińskiego).
Minutę przed północą każdy był gotowy do zapalenia lampionu.
- Mam nadzieję zdać dobrze sumy - uśmiechnęła się lekko Rose.
- Ja też - poparł ją Ethan. - Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham.

- Dor, jak myślisz czy Lily się ze mną umówi? - zapytał niepewnie James.
- Kiedyś na pewno. Tylko się zmień - poklepała go po plecach.
- Zaczynamy odliczanie! Dziesięć...
- Dziewieć, Osiem, siedem, sześć, pięć...
- Cztery - szepnęła Dorcas.
- Trzy - westchnął Rogacz.
- Dwa - uśmiechnęła się Rose.
- Jeden - Ethan jak i pozostali zapalili lampiony.
- Zero! - wystrzeliły fajerwerki, a lampiony poszybowały w górę.
Ethan nagle pocałował swoją dziewczynę. Ona oddała mu pocałunek.
To samo zrobił Potter, ale z Dorcas. Meadows była zaskoczona.
- Pokażmy Łapie i Lily co tracą - szepnął Potter.
- Racja - pocałowali się ponownie.

_________________________________

Słów jest 1133 jak ktoś chce niech liczy. Albo skopuje i sprawdzi na wattpadzie.
Opowiadanie będzie też widoczne na wattpadzie, więc jak ktoś woli tam komentować to zapraszam ------> https://www.wattpad.com/story/68125359-marauders-another-life-pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Voldemorta nie ma, więc komentuj ;)